Arbitraż: bo pieniądze lubią ciszę
23.06.2015 Publikacje
Zajmuje się pani arbitrażem w transakcjach fuzji i przejęć. Jest pani nawet organizatorką konferencji poświęconej temu zagadnieniu. Proszę mi wybaczyć, ale czy to nie jest najnudniejszy temat świata?
Skoro tematem pani zainteresowań jest arbitraż, to zakładam, że chodzi o spory przy zawieraniu tego typu umów, jak np. kupno kopalni.
I co, jeśli ostatecznie nie dochodzi do transakcji ?
Rodzi to wiele kłopotów, bo każdy poniósł pewne koszty przygotowań. Zdarza się też, że potencjalny nabywca wcale nie chce kupić przedsiębiorstwa, lecz chce sprawdzić kondycję finansową swojego rynkowego konkurenta, jego mocne i słabe strony. Mamy więc wtedy spory o naruszenie prywatności, użycie informacji poufnych czy o „wyciąganie” kluczowych pracowników. Najczęściej spory te nie trafiają do sądów powszechnych, lecz do arbitrażu. Wynika to choćby z tego, że jak umowy są wystandaryzowane, to arbiter dokładnie wie, czego powinien szukać i gdzie. Sędzia, który zajmuje się wieloma innymi postępowaniami, musiałby zaś wszystkiego dopiero się uczyć. A to, nawet jeśli nie wpłynęłoby na jakość postępowania, bez wątpienia by je wydłużyło. W sądzie arbitrażowym przy Konfederacji Lewiatan staramy się zaś sprawy zamykać w ciągu 6 miesięcy.
Gdyby sądy były mocniej wyspecjalizowane, a postępowania szybsze, arbitraż stałby się niepotrzebny?
Oczywiście nie zaszkodziłoby, gdyby w sprawach o dużym znaczeniu gospodarczym orzekali sędziowie posiadający dogłębną wiedzę o funkcjonowaniu przedsiębiorstwa. Ale arbitraż i tak będzie potrzebny i korzystny dla biznesu.
Jego wielką zaletą jest to, że jest poufny. Gdy sprawa toczy się w sądzie, jedna ze stron może dojść do wniosku, że opłaci się jej przekazać pewne informacje np. dziennikarzom. To nie służy dobrze postępowaniu. Rozstrzyganie spraw z zakresu fuzji i przejęć wymaga analizy kondycji finansowej firm. Tę zaś z reguły wolałyby one pozostawić dla siebie, a nie dzielić się nią ze wszystkimi zainteresowanymi. Bardzo prawdziwe jest stwierdzenie, że pieniądze lubią ciszę. Z tej poufności zresztą wynika pomysł na konferencję, którą jako sąd arbitrażowy przy Konfederacji Lewiatan organizujemy. O głośnych postępowaniach arbitrażowych w gazetach się przecież nie pisze. A warto, żeby eksperci – oczywiście przy zachowaniu wymogów dot. poufności – mogli o nich dyskutować, wymieniać się doświadczeniami.
Dobrze, mamy realną przewagę: poufność. Kolejna?
Wiele sporów jest międzynarodowych. Nie zgadzają się ze sobą firmy polska i brytyjska. Żadna z nich raczej nie będzie chciała, aby sprawę rozstrzygał sąd w którymś z tych krajów. Arbitraż wiele ułatwia. Obie strony wybierają arbitra, którego szanują, może on pochodzić z kraju trzeciego.
Czy nie jest tak, że na arbitraż stać tylko największy biznes?
Nie, to mit. Widać to zresztą po sprawach, które wpływają do sądów arbitrażowych. U nas wartość najdrobniejszej wynosiła niewiele ponad 3 tys. zł. Jeżeli porównamy arbitraż przeprowadzany w sądzie arbitrażowym przy Lewiatanie czy w sądzie arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej z kosztami prowadzenia postępowania sądowego, to okazuje się, że do 2-3 mln zł arbitraż jest tańszym rozwiązaniem. Powyżej tej kwoty – ze względu na ograniczoną stawkę opłaty sądowej do 100 tys. zł – rzeczywiście w sądzie może być taniej. Ale to przedsiębiorca musi ocenić, czy chce mieć taniej w sądzie, czy być może drożej – ale z uwzględnieniem atutów, o których już mówiliśmy – w sądzie arbitrażowym.
Mogą Cię zainteresować
17.07.2024
Czy zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów może być formą koncentracji ?
Czy zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów może być formą koncentracji ? Zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów jest badane jako możliwa fuz...
10.07.2024
Jedni idą na wakacje, a inni – na wojnę z gigantami cyfrowymi Microsoftem i Apple
W przypadku Microsoft - Komisja zarzuca Microsoft nadużycie pozycji dominującej na światowym rynku aplikacji SaaS poprzez związanie produktu do komunikacji i współpracy ...