Kiedy papiery były wartościowe…
25.05.2011 Publikacje
Tekst pochodzi z Kwartalnika Przegląd Corporate Governance
Pierwsze akcje wprowadzono na cedułę (ponieważ w rzeczywistości nie handlowano nimi) w kwietniu 1840 r. Były to papiery „na koley żelazną na Wiedeń”. Wykreślono je z ceduły w 1844 r., pojawiły się na niej ponownie w 1859 r., obracano nimi do 1912 r. Rozwój giełdy nastąpił w okresie po powstaniu styczniowym, w dobie pracy organicznej, twórczego pozytywizmu. Gospodarka rozwijała się, budowano linie kolejowe, zakładano banki (Bank Handlowy w Warszawie SA tytularnie działa do dzisiaj). 24 października 1872 r. doszło do reformy instytucji, zwanej odtąd Giełdą Warszawską i przybierającej charakter izby gospodarczej ziem zaboru rosyjskiego. Pierwszym prezesem Komitetu Giełdowego Warszawskiego został Leopold Kronenberg, jedyny z finansistów tamtych czasów zachowany w powszechnej pamięci. Na parkiecie pojawiły się akcje kolejowe i bankowe, a także przemysłowe (cukrownie, zakłady metalowe i górnicze, fabryki włókiennicze i inne). Prócz spółek krajowych, tu działających i kontrolowanych przez tutejszy kapitał, w Warszawie notowano także akcje ważnych spółek rosyjskich.
Giełda rozwijała się do wybuchu I wojny światowej. Służyła spółkom do pozyskiwania kapitału, niekiedy w znacznych kwotach. Samorzutnie pojawiły się prospekty emisyjne. Pierwszym był mieszczący się na jednej stronie dokument Towarzystwa Akcyjnego Fabryki Mebli Giętych „Wojciechów” (17 listopada 1894 r.) Po wybuchu wojny notowania zawieszono; wznowiono je w 1921 r. Obroty rosły do roku 1923, Wielki Kryzys doprowadził do wycofania z obrotu licznych spółek, giełda przechodziła zmienne losy, aż nadszedł wrzesień 1939 r.
Legenda o rozwijającym się przez ponad stulecie warszawskim rynku giełdowym jest może piękna, ale nieprawdziwa. Był to prowincjonalny parkiet – hen!, na obrzeżach Europy; bliżej mu było do klepiska. Omawiane dzieło zawiera mnóstwo interesujących danych, rzuca jasne światło na przeszłość naszego rynku, ale też mimochodem ujawnia ważną rzecz: prawdziwy rynek kapitałowy mamy dopiero dzisiaj!
Podczas wojny archiwum giełdy spłonęło, po wojnie długo nikt nie podejmował starań ku odtworzeniu jej historii, aż dokonał tego pasjonat, acz nie amator, mec. Leszek Koziorowski, autor wydanego niedawno imponującego albumu „Akcje notowane na warszawskiej giełdzie do 1939 roku”. Pasjonat, bo wybitny znawca i kolekcjoner historycznych papierów wartościowych, prezes Stowarzyszenia Kolekcjonerów Historycznych Papierów Wartościowych ( www.historycznepapiery.pl ). Nie amator, bo znany i ceniony prawnik, autorytet w dziedzinie prawa rynku kapitałowego i papierów wartościowych. Opracowanie albumu wymagało wielkiej wiedzy, mnóstwa czasu, a także szaleństwa (na temat zaangażowanej w przedsięwzięcie dawki tego ostatniego nie wypowiadam się, bo rzecz przekracza granice mojej wyobraźni). Dzięki wysiłkom Autora udało się zrekonstruować najważniejsze fakty i daty z dziejów rodzimego rynku papierów wartościowych.
Pozycję otwiera zwięzły wstęp, z którego zaczerpnąłem kilka przytoczonych wyżej ciekawostek. Dużą wartość ma katalog z nazwami i latami notowań na warszawskiej giełdzie wszystkich spółek, które przewinęły się przez nią do 1939 r. Najważniejszą częścią albumu są reprodukcje wybranych akcji (towarzyszą im arcyciekawe noty o emitentach). Młodszej generacji Czytelników warto może w tym miejscu przypomnieć, że akcje nie były jeszcze zdematerializowane, miały realną postać papierową, a ich grzbiety – nierzadko projektowane przez wybitnych artystów – bywały pełnymi dziełami sztuki. Album jest, niejako przy okazji, wartościowym przyczynkiem do dziejów grafiki użytkowej na ziemiach polskich. Ale przede wszystkim – cennym źródłem historii rodzimego rynku. Współcześnie, w epoce obrotu zdematerializowanego, często nie pamiętamy, że papier wartościowy niegdyś naprawdę bywał papierem, a nierzadko wartościowym był podwójnie: nie tylko projekty akcji wychodziły z pracowni uznanych artystów, także towarzysze sztuki drukarskiej potrafili stawać na wysokości zadania. Akcje na okaziciela można było okazać. O spółkach jednoosobowych nikt nie słyszał.
Arką przymierza między dawnymi i nowymi laty jest Bank Handlowy w Warszawie SA, notowany na warszawskiej giełdzie w latach 1870-1939 i ponownie od roku 1997. Album zawiera reprodukcję jego akcji XVI emisji z 1936 r., graficzne mniej efektownej od akcji z XIX w., najczęściej dwujęzycznych, niekiedy prócz rosyjskiego i polskiego zawierających także tekst w języku niemieckim. Po odzyskaniu niepodległości rosyjski zniknął z grzbietów akcji, niekiedy pojawiał się natomiast język francuski (i/lub angielski). Reprodukcje dowodzą, jak intensywnie akcje żyły, opieczętowywane stemplami wykonania praw poboru kolejnych emisji. Widujemy na nich także pieczątki o treści smutnej: „ZARESTROWANO na zasadzie dekretu z dn. 3/II 1947 (Dz. U. R. P. Nr 22 poz. 88)”. Nic z tej rejestracji nie wynikło…
Album jest dwujęzyczny, cały tekst został zamieszczony także w tłumaczeniu na angielski. Nasz rynek księgarski przeżywa niespotykany dotąd kryzys, handluje się najchętniej głupotami, więc zainteresowanym podaję do wiadomości, że opus Leszka Koziorowskiego mogą nabyć w Internecie (np. pod adresem www.domel103.pl, www. wcn.pl ora za pośrednictwem Allegro), w Warszawskim Centrum Numizmatycznym przy ul. Hożej, a także w niektórych salonach Empik.
Leszek Koziorowski, Akcje notowane na warszawskiej giełdzie do 1939 roku, Warszawa 2010, s. 198.
Mogą Cię zainteresować
17.07.2024
Czy zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów może być formą koncentracji ?
Czy zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów może być formą koncentracji ? Zatrudnienie przez Microsoft pracowników start-upów jest badane jako możliwa fuz...
10.07.2024
Jedni idą na wakacje, a inni – na wojnę z gigantami cyfrowymi Microsoftem i Apple
W przypadku Microsoft - Komisja zarzuca Microsoft nadużycie pozycji dominującej na światowym rynku aplikacji SaaS poprzez związanie produktu do komunikacji i współpracy ...